Międzynarodowy Dzień Limeryków obchodzi się 12 maja. Jest to dzień urodzin Edwarda Leara, który spopularyzował ten gatunek w połowie XIX wieku. Warto wiedzieć, że limerykiem nazywamy krótki, żartobliwy wiersz, rymowaną anegdotę opartą na groteskowym dowcipie, który zwykle jest związany z jakimś nazwiskiem lub nazwą miejscowości.
W związku z tym świętem zapraszamy Was do lektury kilku limeryków oraz innych zabawnych wierszyków, dzięki którym zobaczycie, że poetki i poeci to ludzie błyskotliwi , dowcipni, ceniący żarty I zabawy słowem.
Miłej lektury!
Marta Czyżewska i Aneta Kowalik
Pewien cieśla w Dolnej Mszanie
Zjadł siekierę na śniadanie.
A dlaczego? A dlatego.
Że miał chęć na coś ostrego
Cieśla w Dolnej Mszanie.Wanda Chotomska (limeryk)
Była raz gąska w Nysie,
co chciała iść na spacer w lisie.
Lis ją umieścił w jadłospisie
no i na spacer poszła w lisie,
o czym do dzisiaj mówią w Nysie.Wanda Chotomska (limeryk)
Lepiej wynieść się z osiedla,
niż tu przełknąć choćby knedla.
Lepszy ku przepaści marsz,
Niż z tych naleśników farsz.
Lepszy piorun na Nosalu,
niż pulpety w tym lokalu.Wisława Szymborska (lepieje)
Pewien żarłok nie nażarty
raz wygłodniał nie na żarty.
I wywiesił szyld na płocie
że ochotę ma na płocie.
Tutaj na brak ryb narzeka,
bo daleko rybna rzeka.
Więc się zgłosił pewien żebrak
i rzekł żarłokowi, że brak
płoci, karpi oraz śledzi,
ale rzeki pilnie śledzi,
i gdy tylko będzie w stanie
to o świcie z łóżka wstanie,
po czym ruszy na Pomorze
i w zdobyciu ryb pomoże…
Odtąd żarłok nas jedynie,
zamiast smacznych ryb je dynie.
Jerzy Ficowski “Dziwna rymowanka”
Gdzie się podziały moje daktyle?
Wyszedłem z domu tylko na chwilę!
Wyszedłem z domu wracam po chwili,
patrzę – o rety! Nie ma daktyli!Gdzie się podziały moje daktyle?
Może je zjadły straszne goryle?
Z okropnym rykiem do domu wpadły,
moje daktyle bezczelnie zjadły!A te goryle, gdzie się podziały?
Czy je przepędził króliczek mały?
Przyleciał w żółtym aeroplanie,
sprawił gorylom potężne lanie!A ten króliczek? Gdzie on się schował?
Może go w lesie spotkała krowa
i ślub z nim wzięła, a w zeszły piątek
sześć urodziła królokrowiątek?A gdzie ta krowa? Kto mi odpowie?
Czy jest w Krakowie? Czy w Ozorkowie?
Ponoć niedawno widziały wilki,
jak kupowała do włosów szpilki.Wilki? Przepraszam to były słonie!
Jeden nie duży, w złotej koronie,
drugi kudłaty i piegowaty,
wciąż tylko wisiał na telefonie!Do kogo dzwonił? Może do kawki?
Ale jej w głowie tylko szczypawki!
Nie dość, że głucha i że kłamczucha,
jeszcze ma w szkole cztery poprawki!Z czego? A nie wiem! Spytam łasicy,
tej co w dżinsowej chodzi spódnicy
i gumę żuje, i której wujek
zawsze daktyle dla mnie kupuje!Więc gdzie są w końcu moje daktyle?
Czy je straszliwe zjadły goryle?
Małe króliczki? Czarne perliczki?
Wilki, motylki czy krokodyle?A wy? Przyznajcie się moi mili –
czyście tamtędy nie przechodzili?
Czy to nie wasze mądre kawały,
że te daktyle wyparowały?Nie?
Więc niech każdy z was mi odpowie,
czemu mu rośnie palma na głowie?Danuta Wawiłow “Daktyle”
-Chodźmy bawić się do Oli!
– Nie, jej mama nie pozwoli!
Tylko nie mów nic nikomu!
Oni mają świnkę w domu!
– Co ty mówisz? Jaką świnkę?
Czy ma ryjek i szczecinkę?
Czym ją karmią? Cukierkami?
Czemu bawią się znią sami?
– Popatrz w okno! Tam jest świnka!
– To nie świnka, to dziewczynka!
Siedzi smutna, zapuchnięta,
wielką chustką owinięta.
– Właśnie przyszła od doktora.
Ona jest na świnkę chora!Danuta Wawiłow “Świnka”
Czarna krowa w kropki bordo wędrowała drogą.
Z przodu miała wielką głowę, z tyłu miała ogon!
Przystanęła nad kałużą, pochyliła głowę -
Jedno oko miała żółte, drugie fioletowe!
Rozpostarła wielkie skrzydła (miała je na grzbiecie),
Pofrunęła między chmury, wrzeszcząc “ECIE PECIE!!!”
Z najwyższego czubka drzewa skakała na głowę,
Zlizywała prosto z nieba chmury waniliowe…
Tylko niech mi nikt nie mówi, że krowa nie lata,
Bo się wszystko może zdarzyć w samym środku lata!Natalia Ustenko “Czarna krowa”
Szły raz myszy na wycieczkę.
Szaroburym szły sznureczkiem.
Nagle pierwsza zapiszczała:
– Ja bym skwerek zwiedzić chciała!
Ja bym chciała zwiedzić skwerek,
bo na skwerku leży serek!
Patrzcie! W serek wbiła ząb –
nikt już jej nie ruszy stąd!
Druga mysz zmęczona sapie:
Muszę sprawdzić coś na mapie.
Ale co to? W mapie dziury?!
Ktoś mi z mapy wygryzł góry,
dwie doliny oraz rzeczkę!
Więc jak mam iść na wycieczkę?
Też zostanę na tym skwerku.
Mój ząb też się zmieści w serku.
W końcu wszystkie tu zostały,
chociaż plany inne miały.
Z apetytem zjadły serek,
resztki mapy na deserek
i pisnęły: – Fajnie było!
Blisko, ładnie, bardzo miło,
tanio było też szalenie…
No i świetne wyżywienie!Dorota Gellner “Szły raz myszy…”
Mieszkała stonoga pod Biała,
Bo tak się jej podobało.
Raz przychodzi liścik mały
Do stonogi,
Że proszona jest do Białej
Na pierogi.
Ucieszyło to stonogę,
Więc ruszyła szybko w drogę.
Nim zdążyła dojść do Białej,
Nogi jej się poplątały:
Lewa z prawą, przednia z tylną,
Każdej nodze bardzo pilno,
Szósta zdążyć chce za siódmą,
Ale siódmej iść za trudno,
No, bo przed nią stoi ósma,
Która właśnie jakiś guz ma.
Chciała minąć jedenastą,
Poplątała się z piętnastą,
A ta znów z dwudziestą piątą,
Trzydziesta z dziewięćdziesiątą,
A druga z czterdziestą czwartą,
Choć wcale nie było warto.
Stanęła stonoga wśród drogi,
Rozplątać chce sobie nogi;
A w Białej stygną pierogi!
Rozplątała pierwszą, drugą,
Z trzecią trwało bardzo długo,
Zanim doszła do trzydziestej,
Zapomniała o dwudziestej,
Przy czterdziestej już się krząta,
“No, a gdzie jest pięćdziesiąta?”
Sześćdziesiątą nogę beszta:
“Prędzej, prędzej! A gdzie reszta?”
To wszystko tak długo trwało,
Że przez ten czas całą Białą
Przemalowano na zielono,
A do Zielonej stonogi nie proszono.Jan Brzechwa “Stonoga”
Spadł kiedyś w lipcu
Śnieżek niebieski,
Szczekały ptaszki,
Ćwierkały pieski.
Fruwały krówki
Nad modrą łąką,
Śpiewało z nieba
Zielone słonko.
Gniazdka na kwiatach
Wiły motylki.
Trwało to wszystko
Może dwie chwilki.
A zobaczyłem
Ten świat uroczy,
Gdy miałem właśnie
Przymknięte oczy.
Gdym je otworzył,
Wszystko się skryło
I znów na świecie
Jak przedtem było.
Wszystko się pięknie
Dzieje i toczy…
Lecz odtąd – często
Przymykam oczy.Julian Tuwim “Cuda i dziwy”
W poniedziałek biedroneczki
gdzieś zgubiły swe kropeczki.
Cały wtorek ich szukały,
bo ich domek nie był mały.
W środę poszły na spacerek
przeszukały cały skwerek.
W czwartek już nie miały siły,
więc szukanie zostawiły.
W piątek sobie przypomniały,
że w szkatułce je schowały.
Do soboty świętowały,
tak im minął tydzień cały.
Potem kropki założyły
I w niedzielę piękne były.
Jaki morał z tej bajeczki?
Ciężkie życie biedroneczki,
kiedy zgubi swe kropeczki.
Kamila Bednarek “Biedroneczki”
Rymowanki – wyliczanki
Jeden, dwa
Jeden, dwa, jeden, dwa,
Pewna pani miała psa,
Trzy i cztery, trzy i cztery,
Pies ten dziwne miał maniery.
Pięć i sześć, pięć i sześć,
Pies ten lodów nie chciał jeść.
Siedem, osiem, siedem, osiem,
Wciąż o kości tylko prosił.
Dziewięć, dziesięć, dziewięć, dziesięć,
Kto te kości mu przyniesie?
Ty czy ja, ja czy Ty?
Licz od nowa: raz, dwa, trzy…
Przez tropiki
Przez tropiki, przez pustynię,
Toczył zając wielką dynię,
Toczył, toczył dynię w dół,
Pękła dynia mu na pół!
Pestki z niej się wysypały,
Więc je zbierał przez dzień cały.
Raz, dwa trzy! Raz, dwa, trzy!
Ile pestek zbierzesz ty?
W pokoiku na stoliku
W pokoiku na stoliku
Stało mleczko i jajeczko.
Przyszedł kotek, wypił mleczko,
A ogonkiem stłukł jajeczko.
Przyszła pani, kotka zbiła,
A skorupki wyrzuciła.
Wyszła kura na podwórze
Wyszła kura na podwórze,
Spodobało się tam kurze.
Na podwórzu dużo kurzu,
Piórko, trawka i sadzawka,
Kamyk, kwiatek i dżdżownica,
Jaka piękna okolica.
Drapu – drap jedną z łap,
Jest robaczek to go – cap!
Drapu – drapu łapką w kurzu,
Jak tu pięknie na podwórzu.